Sernik złota rosa (znany też jako łzy Wałęsy) jest chyba najdelikatniejszym sernikiem jaki jadłam.
Delikatny, miękki i puszysty ... nie za mocno przesłodzony, o kremowej konsystencji i kontrastowo - dość mocno słodkiej bezie na górze, jest lubiany chyba przez wszystkich.
A dlaczego sernik "rosa"?
Prawidłowo, po wystygnięciu i "odleżeniu" kilku godzin w lodówce, na warstwie bezowej tworzą się bursztynowe kropelki. Niestety ciasto trzymane czasem 5 minut dłużej w piekarniku pozbawione jest tej charakterystycznej ozdoby, jednak nawet i bez rosy sernik jest przepyszny.
I szczerze powiem, że mi smakuje nawet bardziej z wysuszoną, bezową warstewką na górze ...
Składniki na ciasto:
- 2,5 szkl mąki
- 200 g masła
- 2 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia
- 1/2 szkl cukru
- 3 żółtka (białka zostawić do piany)
- szczypta soli
- 1 kg zmielonego sera białego
- 2 jajka + 2 żółtka (białka zostawić do piany)
- 1/2 szkl oleju
- 1 szkl cukru
- 2 budynie śmietankowe
- 1 cukier wanilinowy
- 2 szklanki mleka.
Składniki na pianę:
- białka z 5 jajek (3 od ciasta + 2 od masy serowej)
- 1/2 szkl cukru
Wykonanie:
MASA SEROWA: Jajka i żółtka utrzeć z cukrem i cukrem waniliowym na puszystą masę, a następnie dodawać w kolejności: zmielony ser, budyń w proszku, olej i mleko. Całość wylać na podpieczony spód. Nie przerażajmy się, masa serowa jest bardzo rzadka
Piec 45 minut w temp. 180 st po czym ubić pianę z 5 białek z dodatkiem 1/2 szkl. cukru. Bezę wylać na gorący sernik i wstawić ponownie do piekarnika na 15 minut. Po wyjęciu schłodzić w temperaturze pokojowej, a następnie wstawić do lodówki.
Powyżej wersja z wysuszoną bezą, ale bez rosy.
A poniżej wersja z piankową górą i złotą rosą.