Są w Walii bardzo popularne, i dostępne w każdym markecie spożywczym. Niesamowicie proste i szybkie w wykonaniu.
Innowacją jest to, że ciasteczka smaży się ... na patelni.
I tutaj trochę się obawiałam, że ciastka nie wyjdą tłuste lub opite olejem, bo tego nie znoszę. Jakież było moje zdziwienie, kiedy spróbowałam pierwszy kęs. Ciasteczka są rewelacyjne!
Kruchutkie, kompletnie nie czuje się oleju, na którym jest smażony. Są pyszne szczególnie ciepłe, ale też bardzo smaczne po wystygnięciu.
W oryginalnym przepisie przygotowane są z dodatkiem rodzynek lub skórki pomarańczowej, a ja dodałam 3 łyżeczki posiekanej czekolady.
Po usmażeniu można posypać je delikatnie cukrem pudrem, ale dla mnie był on już zbędny.
- 2 szklanki mąki pszennej
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- 2 całe rozkłócone jajka
- 1/2 kostki masła (margaryny)
- 1/2 szklanki cukru
- kilka kropli aromatu cytrynowego
- rodzynki
- skórka pomarańczowa
- posiekana czekolada
- żurawina
Mąkę łączymy z proszkiem do pieczenia i cukrem. Dodajemy rozkłócone jajka, aromat oraz pokrojone kawałki masła. Wyrabiamy na gładkie ciasto. Jeśli będzie bardzo suche dodajmy 2-3 łyżki mleka, jednak u mnie nie było to konieczne. Ciasto rozwałkowujemy na placek o grubości 0.5 cm. Wykrawamy okrągłe ciasteczka. Patelnię rozgrzewamy, smarujemy olejem (ja robię to przy użyciu pędzelka). Ciasteczka smażymy na średnim ogniu, z każdej strony do zezłocenia się (ok. 3 minuty). Uważajmy, żeby ogień nie był zbyt duży, bo dość szybko się rumienią. Zjadamy ... najlepiej ciepłe.
Smacznego!I robione w 2020 roku - z rodzynkami.