Są niesamowite w smaku. Nieziemsko delikatne i kruche.
No i mocno maślane 😍 I właściwie chyba nic więcej do ich opisu nie muszę dodawać 👍 Robi się je szybciutko, jedynym maleńkim (ale takim tyci tyci 😉) utrudnieniem może być fakt, że przygotowane do wałkowania ciasto jest lekko klejące. Ja odrywałam je po kawałku i wałkowałam między 2 kawałkami folii spożywczej - a wtedy zero problemów. Mimo, że przepis zapisany w "ulubionych" miałam już ponad rok, dziś piekłam je po raz pierwszy. W wyglądzie nie są więc idealne, (nastepnym razem będę wykrawała trochę grubsze) za to w ich smaku zakochałam się od ... pierwszego kęsa 😍😍😍 Są odpowiednio słodkie i myślę (niestety to tylko domysły, bo nie mogłam stwierdzić faktu) że spokojnie można je przechować w pojemniku kilka dni lub nawet tydzień. W składnikach nie mają jajek i proszku do pieczenia, a używając masła bez laktozy (tak jak ja) spokojnie mogą je konsumować osoby mające problem z jej tolerancją.
Źródło (a raczej jedno ze źródeł, bo przepis znajdziemy na wielu blogach) przepisu: tutaj
Składniki na sporą ilość niedużych ciastek:
- 220g mąki pszennej
- 2 op. budyniu śmietankowego (40g) bez cukru
- 100g cukru pudru
- 230 g miękkiego masła
- skórka otarta z 1 sparzonej cytryny
Wykonanie:
Miksujemy miękkie masło i cukier puder, aż masa zmieni kolor na jasny. Następnie dodajemy mąkę wymieszaną z budyniem w proszku i skórką cytrynową. Miksujemy kilka minut, aż składniki dokładnie się połączą. Przykrywamy kawałkiem folii i wstawiamy do schłodzenia do lodówki na ok. godzinę.
Piekarnik rozgrzewamy do 170 stopni Celsjusza. Blat posypujemy mąką, wykładamy ciasto i wałkujemy (najlepiej między 2 kawałkami folii spożywczej) na grubość około 3-4mm. Przy pomocy foremki lub szklanki wycinamy ciasteczka. Układamy na blasze wyłożonej papierem do pieczenia i wkładamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni na ok. 10-12 minut, aż krawędzie ciasteczek ładnie się zarumienią. Wyciągamy i odstawiamy do całkowitego ostygnięcia.