Mimo, że mamy środek zimy udało mi się kupić piękne, a przede wszystkim nieziemsko pachnące maliny. Byłam w szoku, że o tej porze roku owoce mogą tak pachnieć! Postanowiłam, że powędrują do słoja .... i wyjdzie z nich cudownie pachnąca nalewka malinowa - bo takiej na mojej półeczce z domowymi alkoholami jeszcze nie ma. Wyszła super. ❤ Odpowiednio słodka, o pięknym malinowym kolorze ... Teraz nabiera mocy 👌👌👌 i poczeka sobie (minimum 6 miesięcy) na odpowiednią okazję do degustacji 😉 Oczywiście wszystkie proporcje, zarówno wódki, spirytusu czy cukru - są zupełnie dowolne, i nie musicie ściśle trzymać się tego, co ja sugeruję 😊
- 800 g malin
- 400 g cukru
- sok wyciśnięty z 1 cytryny
- 0.5 l czystej wódki
- 350 ml spirytusu
Wykonanie:
Maliny myjemy, wkładamy do wysokiego słowa i zasypujemy cukrem. Słój zamykamy i odstawiamy na 3 dni, każdego dnia potrząsając nim, bo na dnie słoja osiada warstwa cukru. Po 3 dniach owoce zasypane cukrem zalewamy wódką wymieszaną ze spirytusem. Odstawiamy na 2-3 tygodnie, po czym następuje dość żmudny etap filtrowania. Ja już od kilku lat filtruję moje nalewki używając filtrów do kawy. Dość długo to trwa (zazwyczaj kilka dni) ale uzyskany w ten sposób płyn jest idealnie klarowny. Następnie nalewkę przelewamy do zamkniętych butelek i zapominamy o niej na ... co najmniej 6 m-cy 😉
Nie ma to jak malutki kieliszeczek malinóweczki na rozgrzanie! Pozdrawiamy serdecznie!
OdpowiedzUsuńNa rozgrzanie taki trunek jak znalazł ;-) Pozdrawiam!
UsuńZapisane :). Kiedyś wypróbuję. Do tej pory robiłam domowo jedynie kukułkówkę.
OdpowiedzUsuńNo ja takich wielkim znawcą nalewek nie jestem ale na moje półeczce (w garażu notabene, bo tam najchłodniej) stoi już kilka fajnych butelek i czekają sobie, na odpowiednią okazję to ucztowania, a tych w tym roku będzie u mnie uuuu ... sporo ;-)
UsuńMrrrr
OdpowiedzUsuńŚliczny ten szklany ptaszek :)
OdpowiedzUsuń