Chciałam zacząć od podania źródła przepisu 😊
Bo przepis mam od Krystyny (blog:Takie tam moje pomysły), ale wiem, że ona testowała przepis Agnieszki (blog: Czarownica Ness). Zaglądam do Agnieszki, a tu niespodzianka, Aga napisała, że przepis na te pyszności pochodzi z bloga Zjem to 😊
I chyba na tym się zatrzymam ... bo, aż boję się szukać z jakiego źródła skorzystała właścicielka wspomnianego bloga "Zjem to" .
Może przejdę do sedna czyli moich wrażeń po skosztowaniu tych pyszności. Tak, tak - pyszności! Do ubiegłego roku moim Nr 1 były chruściki na krupczatce. Kruchutkie, cieniutkie, po prostu pyszne. Bieżący rok przyniósł przepis na faworki z dodatkiem serka mascarpone i muszę powiedzieć, że skradły one moje serce już po pierwszym kęsie. Niesamowicie kruche, z pokazowymi "bąbelkami" na powierzchni, o niepowtarzalnym smaku. Pyszne! Gorąco polecam przepis wszystkim fanom tych (niestety kalorycznych, ale co tam 😏) karnawałowych pyszności!
- 250 g serka mascarpone
- 360 g mąki tortowej + 30 g do podsypywania podczas wałkowania
- 6 żółtek z dużych jajek
- 1 łyżka spirytusu (ja dałam czystą wódkę)
- 2 łyżki cukru pudru
- szczypta soli
dodatkowo: 1 litr oleju rzepakowego do smażenia (u mnie 4 kostki smalcu)
cukier puder do posypania
Sposób przygotowania: (cyt. oryginalny przepis)
Serek mascarpone, żółtka, cukier, sól i spirytus mieszamy razem (najlepiej robotem) aż do uzyskania jednolitej masy. Następnie stopniowo dodajemy mąkę i dalej mieszamy, aż ciasto będzie jednolite. Ciasto powinno być miękkie i elastyczne, ale nie powinno lepić się do dłoni. Jeśli się lepi, dodajemy odrobinę mąki.
Podsypujac mąką rozwalkowujemy ciasto na prostokąt, a następnie składamy jednej strony 1/3 ciasta do środka, a potem z drugiej. Znów rozwalkowujemy na prostokąt i znów składamy. Postępujemy tak kilkanaście razy (podobnie jak przy cieście francuskim).
Wywalkowane ciasto pakujemy do worka i wkładamy na 3 godziny do lodówki.
Po tym czasie rozwalkowujemy ekstra cienko ciasto i szykujemy faworki . Im cieńsze ciasto, tym faworki będą bardziej kruche (podczas smażenia bardzo "puchną").
Smażymy na rozgrzanym oleju na złoty kolor z obu stron. Po usmazeniu wykładamy na papierowy ręcznik kuchenny, aby odsączyć zbędny tłuszcz. Zimne posypujemy cukrem pudrem.
Robię identyczne faworki :) Tylko też smażę na maśle, nie na oleju, smak jest zupełnie inny :)
OdpowiedzUsuńJa zawsze smażę na smalcu, a masło to sklarowane tak?
UsuńTak, sklarowane :)
UsuńBardzo się cieszę, że tak zasmakowały. To też mój faworyt faworkowy :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło, Agnieszka